![]() |
Alexander Mokhov, FFVI, Rise of the Dark Realms, MTG 2025 |
Tak padło na trzy części Ostatniej Fantazji. Fantastyczną 9. w której to jesteśmy wplątani w konflikt między dwoma królestwami i wraz z barwną ekipą trzeba powstrzymać jego eskalację. W steampunkowej 6., w świecie pozbawionym magii (czy aby na pewno?), stawiamy czoła złemu imperium. A w współczesno-pro-ekologicznej 7. (oryginał) wraz z ekoterrorystami próbujemy powstrzymać korporację Shinra. Ogólne założenie tych gier jest całkiem proste: zbieramy drużynę, walczymy ze złolem, pojawia się twist, świat czeka zagłada, ratujemy go, fanfary, zwycięstwo. Każda z nich jednak podchodziła inaczej do tego schematu. Każda na swój sposób ukazała motyw "the power of friendship", z którego osobiście się czasem podśmiewam. Każda wycisnęła ze mnie łzy. Każda z nich pokazała, jak ważni i potrzebni są ludzie wokół, ich historie, ich różne motywacje. Chciałam tu wypisać listę postaci. Ba! Nawet zaczęłam, jednak wiele z nich stara się odpowiedzieć na pytania "kim jestem?", "czym jest miłość, braterstwo?", chce odnaleźć swoje miejsce na świecie, czasem kierowani są zemstą, a my jako gracze im w tej drodze towarzyszymy. Myślę także, że nie obyłoby się bez spoilerów, zostawię więc tylko tutaj imię Quina... bo szerzę Quinizm.
Final Fantasy IX, Earth Shrine |
Prawdopodobnie wszystko zostało już o tych grach powiedziane. Po co więc pisać coś więcej? A dlaczego by nie? Zainspirował mnie kolejny tytuł Square Enix, również warty polecenia - Chrono Trigger. Otrzymał miano najlepszej gry SE od graczy. Ja się osobiście nie do końca z tym zgadzam, nie zrozumcie mnie źle, gra jest bardzo fajna, podróże w czasie, zagadki, bitki z dinozaurami... czego tu nie lubić? Tylko ja wciąż wracałam do Final'ów, głównie do 'Szóstki'. Szóstki, która opowiada wiele różnych, a jednak mających wspólne punkty historii. Każdy z bohaterów ma swoje powody dla których prze do przodu, i nie są to często heroiczne motywy, a przynajmniej takie nie wydają się na pierwszy rzut oka, czasem drobnostka dla nas, może być całym światem dla kogoś innego. Wraz z zebraną ekipą, stawiamy czoła szalonemu pod każdym względem Kefce. Wszystkim im bardzo kibicowałam, chociaż nie wszyscy dostają szczęśliwe zakończenie, i znów, jest to względne. W 'Siódemce' (og) mierzymy się ze "Szczękami" w postaci Sephirotha (wcześniej wymieniony film był inspiracją dla antagonisty według słów pana Kitase). Przy tym tytule pochłonęłam chyba najwięcej informacji, chciałam zrozumieć skąd jej kultowość, zostałam z losowymi ciekawostkami, którymi mogłabym sypać, a zajawka tego jest widoczna w poprzednim zdaniu. 'Dziewiątka' podarowała nam najwspanialszą postać - Quinę - postać przedziwnie cudowna, przyszły Mistrz Smakoszy, który chce poznać wszystkie smaki świata, kieruje się prostą filozofią: świat składa się tylko z dwóch rzeczy, te które można zjeść, i te których nie można (tak, jest to moja ulubiona postać i będę szerzyć Quinizm, i nikt i nic mnie nie powstrzyma!). FF9 oferuje nam piękny, kolorowy, średniowieczny świat, gdzie akcja zaczyna się sielankowo, by nagle wrzucić nas w wir intryg, a finalnie wycisnąć łzy... Tak szczerze mówiąc, po ponownym przeczytaniu tego paragrafu w poszukiwaniu błędów, doszukałam się jednego - mojej próby sztywnego rozdzielenia poszczególnych części, gdzie one będąc osobnymi tytułami, łączą się, jakkolwiek to nielogicznie brzmi. Zamieszam teraz. Podczas przerw w trakcie przygód, można łapać żaby, osiodłać żółciutkiego strusiopodobnego Choco i szukać skarbów by wreszcie dotrzeć do Chocobo Paradise. Można te chocobosy hodować i brać udział w wyścigach. Moogle, małe białe miśki z dużą głową i małymi skrzydełkami, będą nam towarzyszyć w walce, ale też można zabawić się w listonosza i pomóc im dostarczać wiadomości między sobą. Aukcje, granie w karty, kasyno, nauka tańca, bossy mniejsze i większe, znajdźki. Kto by się przejmował nadchodzącą apokalipsą, kiedy jest tyle do zrobienia! Kiedy ona już nadejdzie, walka, przy akompaniamencie dobrych bicików pana Uematsu i kolorowych animacji przyzwańców, potrafi być frustrująca, ale i satysfakcjonująca gdy odkryje się metodę na złola.
No ale żeby tak dużo lukru nie było, trochę też i soli dla równowagi dodam. Niestety, nie uważam, że jest to seria, w którą można grać jeden tytuł po drugim, ze względu na powtarzalność historii. Nawet jeśli są one różne, bohaterowie ciekawi, niejednowymiarowi, świat jest fajnie zbudowany, to jednak ta schematyczność może zmęczyć. Dlatego sama sobie dawkuję tę serię. Nie piszę recenzji, nie wspominam o całej palecie aspektów rozgrywki, nie wiem czy ten wpis jakkolwiek przyda się przy wyborze kolejnej gry do odhaczenia. Tajemniczo przedstawione wątki fabularne przeplatają się z zalewem losowych informacji. Chciałabym powiedzieć, że jest to po prostu mój love letter dla całej serii, ale tego nie mogę zrobić, bo przeszłam tylko trzy, więc doprecyzuję: jest to wpis dla tych trzech części. FF, nie zmieniaj się.
![]() |
Mog, concept art, Yoshitaka Amano |
Biggest FF Fan,
Magda
Dziękuję Ci Mateusz za pokazanie mi Gai.
Obrazki: Rise of the Dark Realms - scryfall.com, screen Leftovers i śpiący moogle - google.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobał się post? A może masz odmienne zdanie? Śmiało, podziel się opinią poniżej!