Time to make the chimi-fuckin'-changas!

(bądź tytuł alternatywny: PODSUMOWANIE - styczeń i cały rok 2016)

To znów ja. Znów powracam do swojego porzuconego dziecka, taka to wyrodna matka jestem. Nie będę też tłumaczyć swojego słomianego zapału, bo to tylko usprawiedliwianie odkładania rzeczy na później. Trzeba się wziąć w garść i do roboty!

Time to make the chimi-fuckin'-changas!
- Deadpool

2016 rok nie był najlepszym okresem czytelniczym. Bez zbędnych kwiecistych wstępów zacznę od podsumowujących cyferek: 30. Trzydzieści przeczytanych pozycji nie jest jakimś porywającym wynikiem. W tej liczbie mieści się 20 książek i 10 komiksów. Literacko - wszystkiego po trochu - trochę fantastyki, trochę sci-fi, trochę biografii, trochę obyczaju, trochę dramatu. Można powiedzieć, że zeszłoroczne założenia zostały wypełnione - otwarłam się na inne gatunki. Tytuły, które mnie osobiście zachwyciły to Trucicielka Eric'a-Emanuel'a Schmitt'a - za tę uporczywą myśl, która w każdym z nas siedzi, zatruwając umysł; Miniaturzystka Jessie Burton - za te wszystkie emocje, które towarzyszyły podczas pochłaniana każdej strony; i Miasto ślepców Jose Saramago - za ukazanie ludzkiej natury w skrajnych sytuacjach. Komiksowo (chociaż też powinnam to zaliczyć do literatury, jednak jest to kwestia sporna, czy komiks to po prostu komiks czy jednak gatunek literacki... koniec dygresji, ten nawias to dopiero początek, być może, dość obszernego postu) - śledziłam głównie przygody Deadpool'a, Gertrudy z I Hate Fairyland (polecam jeśli lubicie słodkie gore), a także Poison Ivy. 

"Tylko 20 tytułów?! Przecież statystyczny Polak czyta AŻ jedną książkę rocznie! A komiksy to głupie rysunki i się nie powinny wliczać!" ktoś powie. Ale ja nie chcę być statystycznym Polakiem, ja chcę czytać i pochłaniać nowe światy, a moja tendencja spadkowa mi się nie podoba! To dlaczego nic z tym nie robię? Jak już wcześniej wspomniałam, nie będę usprawiedliwiać swojego lenistwa. Podchodzę zbyt krytycznie do siebie? Być może, ale wiem że stać mnie na więcej.

Koniec. Przejdę teraz do samego miesiąca stycznia. Wpadły trzy pozycje: Druga cesarzowa, Deadpool i... Deadpool.

Druga cesarzowa, Michelle Moran [2014]
Książka traktuje o sześciu ostatnich latach panowania Napoleona - genialnego stratega i cesarza Francuzów. Jednak historia skupia się głownie na jego małżeństwie z Marią Luizą, córką austriackiego władcy Franciszka II. Druga cesarzowa oparta jest na faktach, autorka podczas pisania, opierała się na dziennikach i pamiętnikach prowadzonych w ówczesnym okresie. Pokazuje ona relacje panujące na dworach królewskich, kiedy kobiety były przedmiotem handlu "o przyszłość i dobrobyt kraju". Moran odkrywa również drugie oblicze Napoleona, wielbionego dziś za jego zmysł strategiczny - Napoleona prostaka i chama.



 
Deadpool: Martwi prezydenci (#1), Moor, Duggan, Posehn [2016]
Deadpool: Łowca dusz (#2), Duggan, Posehn, Koblish, Hawthorne [2016]
[UWAGA! Spoilery!] Deadpool jak to Deadpool, gęba mu się nie zamyka, kpi sobie nawet z byłych przywódców USA. W Martwych prezydentach antybohater, z racji swojego tytułu, musi zmierzyć się i pokonać tytułowych martwych prezydentów. Dlaczego? Bo wielcy mężowie Ameryki, by kraj naprawić, chcą go najpierw zniszczyć. W Łowcy dusz, najemnik zaczyna się rozkręcać. Deadpool by "wywiązać" się z cyrografu, musi upolować biedne duszyczki, które podpisując pakt z diabłem, nieświadomie podpisały wyrok na siebie. Na swojej drodze Wilson spotka między innymi Spidermana i Daredevil'a, a także... Trump'a! Znaczy się Gump'a... Co obie części mają ze sobą wspólnego, prócz głównego (anty)bohatera, skoro opowiadają dwie różne historie? Ano właśnie całkiem sporo. Deadpool musi się uwolnić od agentki Preston, która jest poniekąd... martwa i pomieszkuje sobie w ciele DP. By pozbyć się współlokatorki, musi znaleźć dla niej ciało, a im szybciej, tym lepiej, gdyż koleżanka z pracy zaczyna węszyć wokół jego przeszłości, która jest zagadką dla samego najemnika. Głównie dla tego wątku - odkrywania kim jest bądź kim był Wade Wilson - sięgnę po kolejne części. Być może to kwestia tłumaczenia, ale czytając pierwszą część, miałam wrażenie że brakuje "tego czegoś", tego zadziornego Wade'a. Martwi prezydenci nie wywołują w czytelniku ŁAŁ! (a przynajmniej moim zdaniem), natomiast Łowca dusz wypada znacznie lepiej. Zobaczymy co przyniosą kolejne części.

Miało być krótko i na temat, a się rozpędziłam i jest długo, ale... wciąż na temat. 
Redagując tekst, doszłam do wniosku że prowadzę monolog, sama ze sobą. No i nie potrafię ładnych zakończeń pisać. Cóż...

(Grafiki zapożyczone z lubimyczytać.pl)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Podobał się post? A może masz odmienne zdanie? Śmiało, podziel się opinią poniżej!