Dziewczyny, które zabiły Chloe - Alex Marwood

Bel i Jade, dwie jedenastolatki, skazano za zabicie małej dziewczynki. Osadzone w dwóch różnych zakładach poprawczych, zostały na zawsze napiętnowane. Obie żałują, że kiedykolwiek się spotkały. 

Po dwudziestu pięciu latach dziennikarka Kirsty Lindsay podczas zbierania materiałów do artykułów o serii morderstw w podupadającym nadmorskim kurorcie spotyka sprzątaczkę Amber Gordon.

Po raz pierwszy od dnia, który na zawsze odmienił ich życie. Muszą zrobić wszystko, by nie odkryto ich dawnej tożsamości i nie zrujnowano tego, co każda z nich z takim trudem budowała… na kłamstwie. Ale przeszłość upomni się o swoje, a ich trop zwietrza nie tylko żądne sensacji brukowce, lecz także psychopatyczny zabójca. 

„Genialnie zakomponowane… z niewiarygodną
dawką emocji… książka, po której długo nie można  się otrząsnąć”
Val McDermid

Opis zaczerpnęłam ze strony wydawnictwa Albatros, bo nie miałam pomysłu na własny, który by porażał błyskotliwością i humorem. Właściwie to nie tyle co zaczerpnęłam, a zerżnęłam żywcem. Właściwie to chciałam się pożalić, jak to dałam się naciągnąć na marketingowy chwyt i jak bardzo z tego powodu ubolewam. Właściwie... to co ja miałam w planach pisać?... recenzję! (Nie za dużo tych "właściwie"?)
 
Może od początku, klasycznie. Dziewczyny, które zabiły Chloe autorstwa Alex Marwood, to thriller, jak to McDermid opisuje, "z niewiarygodną dawką emocji... książka, po której długo nie można się otrząsnąć". Jest to historia dwóch pozornie normalnych kobiet. Mają pracę, rodzinę, ułożone życie. Łączy je jednak wspólna przeszłość, a właściwie jeden dzień, który diametralnie zmienił ich życie. Całe swoje dotychczasowe szczęście zmuszone były budować na kłamstwie, teraz jednak kobiety muszą stawić czoła nie tylko swojej ponurej przeszłości, ale także mordercy. W sumie to nie napisałam niczego odkrywczego tylko sparafrazowałam opis Albatrosa.

Rzeczywiście, nie mogłam się podnieść po tym jak wreszcie skończyłam m ę c z y ć tę książkę. Tak, wymęczyłam ją. Wymęczyłam ją tak bardzo, jak teraz męczę tę recenzję. Lubię się rozwodzić nad różnymi rzeczami, ale w tym przypadku wypowiem się bardzo skromnie: fabuła jest bardzo przewidywalna. Akcja powolna, ślimaczy się przez całą lekturę. Suspens nijaki, bez dreszczu emocji. Seria morderstw, która powinna być głównym wątkiem, została zepchnięta na drugi plan. Jeśli nie trzeci... albo i czwarty. Finał jest mocno naciągany, nie przyprawiający czytelnika (a przynajmniej mnie) o WOW!. "Genialnie zakomponowana...". Uwielbiam powieści wielowątkowe, ale pod warunkiem że są zgrabnie połączone, w Dziewczynach czytelnik tego raczej nie doświadczy. Według mnie autorka książki na siłę wcisnęła co niektóre postaci i wątki, "a dodam, zobaczymy co z tego wyjdzie". No i wyszedł klops.

Czy ta książka jest jednym wielkim rozczarowaniem? Jako thriller - tak. Jako książka psychologiczna - niezupełnie. Marwood bardzo zgrabnie pokazała profile psychologiczne dwóch kobiet, pochodzących z dwóch różnych domów, z dwóch różnych światów. W dzieciństwie zamknięte w dwóch różnych zakładach poprawczych zamieniły się rolami - dla jednej codzienna walka o przetrwanie zastąpiona została pogonią za wiedzą. Druga natomiast z łatwego i wygodnego życia musiała przestawić się na tryb więziennego "survivalu". Książka opisuje w jaki sposób obie starają się ukryć swoją przeszłość i ochronić to, co tworzyły przez lata. Niestety życie będzie im tylko podkładało kłody pod nogi.

Co z Chloe? No właśnie, co z nią? Już na początku tłumacz serwuje nam spoiler - Chloe nie żyje (tytuł oryginalny: The Wicked Girls). To nie jest żadna metafora, nie ma tu żadnej podpuchy, Chloe rzeczywiście nie żyje. Retrospekcja odpowiada na pytanie czytelnika w jaki sposób dziewczynka zginęła, pokazując ciąg wydarzeń mający wpływ na ten wypadek - obarczone obowiązkiem zajęcia się młodszą koleżanką, Bel i Jade doprowadzają do, poniekąd nieświadomej, tragedii (choć tutaj można polemizować).


Dlaczego sięgnęłam po tę książkę? Ogrom pozytywnych opinii był jedną z przyczyn, która popchnęła mnie do kupna tej pozycji. Dziewczyny były świetnie rozreklamowane - czynnikiem decydującym była właśnie powyższa informacja na okładce. Przecież SAM Stephen King uznał tę pozycję za książkę roku. Mistrz taki jak King nie mógłby polecić jakiejś szmiry. Tak właśnie myślałam. No i zawiodłam się. Bardzo. No ale jest spora część czytelników, którym się książka podoba. De gustibus non disputandum est.

Z jednej strony Dziewczyny, które zabiły Chloe nie jest książką, którą bym poleciła komukolwiek, jednak z drugiej strony mamy całkiem ładny dramat psychologiczny. Pomimo tego, iż jestem zdecydowanie na NIE dla tej pozycji, osoby lubiące dramaty mogą śmiało po nią sięgnąć, chociażby dla samego wątku Chloe (który osobiście śledziłam z dużą uwagą). Thriller z tego żaden.

Przepraszam za czepialstwo.

1 komentarz:

  1. Hej, laska. ;) mam w pokoju bałagan, ale zamiast sprzątać, to czytam Twoje recenzje.
    Może i książka jest kiepaka, ale dobrze, że ktoś ma jaja, by to napisać. Niestety, zdarza się, ze powieść polecana przez genialnych autorow, wydawnictwa i samych mistrzów gatunku okazuje sie byc miernota.
    Jeśli chcesz przeczytać porządny thriller, to sięgnij po "Chemię śmierci", obecnie czytane przeze mnie "Ulubione rzeczy" czy słynne "Milczenie owiec".

    OdpowiedzUsuń

Podobał się post? A może masz odmienne zdanie? Śmiało, podziel się opinią poniżej!