Podobno koty mają 9 żyć. Susan Ashworth także... a nawet ciut więcej. Któż to taki? To czterdziestolatka, dla której los
nie był zbyt łaskawy,
dlatego też postanowiła zakończyć swój żywot faszerując się tabletkami. No cóż, trochę jej to nie wyszło...
Dziś co nie co o kociarach i dlaczego lepiej z nimi nie zadzierać!
Rozgrywka rozpoczyna się dość niewinnie: złote pole, zachód słońca, wiatr we włosach, cisza, spokój... Brzmi jak wymarzone wakacje na wsi, prawda? Niestety, rzeczywistość jest zupełnie inna (chociaż, może ktoś lubi bawić się w poszukiwacza własnych zwłok - tak, to są jedne z pierwszych czynności jakie należy wykonać). Tytułowa bohaterka znajduje się na środku pola, gdzieś pomiędzy piekłem a niebem. By wydostać się z tego miejsca, musi przyjąć propozycję, prawie, nie do odrzucenia. Prawie, ponieważ nawet jeśli odmówimy Królowej Czerwi i tak osiągniemy zamierzony finał.
Przemierzając szary świat gry będziemy mieli okazję poznać dramat samotnej Miss A. - niedoszłej samobójczyni, która musi stawić czoła czyhającym Pasożytom, by w nagrodę poczuć smak przyjaźni. Będzie ich pięcioro, pojawią się oni w życiu protagonistki niespodziewanie, ale również szybko znikną! Susan, świadoma swojej fizycznej słabości, będzie musiała wymyślić dość... kreatywne sposoby by pozbyć się wrogów (wśród nich znajdą się między innymi: koneser DOSŁOWNIE martwej natury czy szalona żona hycla). Ashworth nie tylko będzie musiała zmierzyć się z mordercami, ale także z uprzykrzającymi życie sąsiadami. Jednak w grze nie pojawią się same negatywne postacie. Pozytywnym akcentem będzie Mitzi, dziewczyna, która po... dość burzliwym powitaniu, wprowadza się do mieszkania czterdziestolatki. Kobiety zwierzają się ze swoich osobistych dramatów, po czym wspólnymi siłami (no i z pomocą kotów!) dążą do wyeliminowania szkodników.
The Cat Lady pod względem graficznym wyróżnia się pośród ogromu gier. Twórca gry, Remigiusz Michalski, wykorzystuje kolaże stworzone ze zdjęć, malunków, a także elementów prerenderowanych. Grafika i przytłumione kolory, świetnie oddają depresyjny klimat gry, a ponieważ nasza bohaterka balansuje na granicy jawy i snu (właściwie to koszmaru), dodają także odrobinę tajemniczości i mistycyzmu. Muzyka i dialogi również mają w tym swój udział. Aktorzy podstawiający głos rzeczywiście oddali emocje jakie towarzyszą postaciom.
Interface nie jest skomplikowany, wystarczy zaledwie kilka klawiszy - postacią poruszamy w prawo bądź w lewo, a by wejść w interakcję z innymi przedmiotami lub postaciami, należy się do nich zbliżyć, czasem użyć strzałek góra/dół. Dzięki temu, gracz może skupić się na samej fabule, a nie rozgryzać, którego przycisku użyć.
Co ciekawe, w grze można napotkać kilka easter egg'ów związanych z grą Downfall - pierwszą grą wydaną przez Harvester Games, opowiadającą historię małżeństwa, które postanowiło spędzić wspólne wakacje; nie należą one jednak do najprzyjemniejszych.
Dlaczego nie warto denerwować kociary? Bo może nieźle zajść za skórę! The Cat Lady pokazuje, że nawet kotoholiczka wątłej postury, radzi sobie całkiem nieźle i potrafi zapaść w pamięć! Bardzo gorąco polecam tę pozycję wszystkim fanom horroru, ale i nie tylko im!
Gra nie jest przeznaczona dla niepełnoletnich graczy ze względu na wulgaryzmy, brutalne sceny, nagość, itp (i tak wiem, że będą w nią grać). Osobom o słabych nerwach też odradzam. Mimo że nie ma zbyt wielu jump scare'ów, indyk ma bardzo depresyjny klimat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Podobał się post? A może masz odmienne zdanie? Śmiało, podziel się opinią poniżej!